Menu / szukaj

Amazing Spider-Man

51 lat temu Stan Lee powołał do życia postać Spider-Mana – młodego chłopaka, który za sprawą ukąszenia przez radioaktywnego pająka zyskuje nadnaturalne moce. Pomagają mu one walczyć z przestępcami. Niedawno ukazał się czwarty film o przygodach pajęczaka – co ciekawe, film całkowicie zrywa z historią opowiedzianą w poprzednich produkcjach. Czy to była słuszna decyzja?

Pierwsze trzy filmy o Spider-Manie (koniecznie trzeba pamiętać o kresce w nazwie – Lee w ten sposób odróżnia tę postać od Supermana) reżyserował Sam Raimi a główne role grane były przez Tobeya Maguire i Kirsten Dunst. I to chyba są największe minusy tych produkcji. Szczególnie jeśli przypatrzeć się Maguireowi – grana przez niego postać jest tak mdła, że nie ma znaczenia, czy nosi maskę czy nie. Gdy światło dzienne ujrzała informacja, że będzie czwarty Spider-Man, po cichu liczyłem na zmiany w obsadzie. Okazało się, ze moje życzenie się spełniło i to z naddatkiem. Wytwórnia postawiła na reboot serii. Tym razem wybór padła na historię „Niesamowity Spider-Man”. Reżyserii podjął się Marc Webb, a główne role otrzymali Andrew Garfield i Emma Stone. Nie jestem typem komiksowym, więc na wszelki wypadek nie będę się wypowiadał na temat zgodności filmu z obrazkami.

Chronologicznie cofamy się do samych początków – mały Peter Parker bawi się z rodzicami w chowanego. Nagle odkrywa, że ktoś szperał w gabinecie jego ojca. Przerażeni rodzice uciekają z chłopakiem z domu i zostawiają go u wujostwa  Tam Peter dojrzewa. Fascynuje go nauka i technika, jest jednym z najlepszych uczniów w szkole – niestety, jest lekko gamoniowaty i niezręczny. I o ile w wykonaniu Maguirego było to aż żenująco śmieszne, to Garfield wypada znakomicie. Peter Parker jest do pewnego stopnia niezdarny, ale nie jest ciapą. W pewnym momencie chłopak natrafia na ślad byłego współpracownika swojego ojca, co doprowadza go do korporacji Normana Osborna (tym razem wiemy tylko, ze Norman jest umierający – zastanawiam się, jak to zostanie wykorzystane w przyszłości). tam, myszkując po laboratoriach zostanie ugryziony przez zmutowanego pająka – tak oto powstaje Spider-Man, który w przeciwieństwie do swojego alter-ego jest zabawny, dowcipny i ironiczny. Na kanale Disney XD emitowany jest serial animowany opisujący opowiadający historie tej samej serii – i muszę przyznać, że i animowanka i film fabularny doskonale się postacią Pająka – ten sam typ humoru i żartów.

Spider-Man jest specyficznym typem superbohatera – całe jego supermoce to zręczność,  zwinność,  siła i pajęczy zmysł. W pierwszej serii ciało Petera samoistnie produkuje pajęczynę – w nowej odsłonie, wykorzystuje on do tego specjalne wyrzutnie z nićmi wynalezionymi przez naukowców OSCORP i stamtąd wykradzione przez Petera. Spider-Man nie jest niestety niezniszczalny. Swoje eskapady opłaca wieloma zadrapaniami, siniakami, złamaniami. Poza tym, ma również problemy z samym sobą – zaginieni rodzice, o których niewiele wie; wuj, którego śmierć Peter przypisuje wywołanej przez siebie kłótni; świadomość, że pomógł stworzyć swojego przeciwnika – Jaszczura – wszystko to sprawia, że bardzo szybko zaczynamy odczuwać sympatię do tego chłopaka.

Całkiem sympatyczną postacią jest też Gwen Stacy, która również ma nieco problemów, gdyż z jednej strony jej ojciec policjant uważa Spider-Mana za przestępcę, którego należy złapać, a z drugiej strony stanowi w zasadzie parę z tymże. Co mnie cieszy, to to, że relacje między tą dwójką, czyli „wątek romantyczny” nie rozmywa wątku głównego. Wszystko ma odpowiednie proporcje i stwarza pozory „normalności”. O ile oczywiście potrafimy wyobrazić sobie alternatywny świat, w którym na porządku dziennym sa szaleni naukowcy, superbohaterowie i inne cuda – jak choćby komputery z interfejsami wirtualnymi, czy genetyka symulowana w czasie rzeczywistym.

Sam film zrealizowany jest na tak samo wysokim poziomie jak wszystkie ostatnie historie o postaciach ze stajni Marwela – animacje, ruchy postaci – uczta dla oczu. bardzo łatwo zapomnieć, że to tylko animacja i motion capture. I o ile zazdroszczę Iron Manowi jego zbroi, tak Niesamowitemu Spider-Manowi zazdroszczę tego bujania się po mieście.  Fabularnie wszystko trzyma się kupy, są tajemnice, niedomówienia – mnóstwo furtek dla kolejnych produkcji, ale też mamy spójną historię, której przyjemności zgłębiania nie psuje za bardzo nawet polski dubbing. Ścieżka dźwiękowa znakomicie uzupełnia obraz a dialogi nie są przegadane. Jeśli kolejne części tej serii będą trzymały równie wysoki poziom, to śmiem twierdzić, że kinomaniacy dość szybko spuszczą zasłonę milczenia na pierwsze trzy filmy. Osobiście tez nie miałbym nic przeciwko przeniesieniu na duży ekran kilku wątków z serialu animowanego – spotkania z Avengers i Tarczą generują tam dość dużą dawkę akcji i humoru.

I jeszcze jedno – jak zawsze przy filmie sygnowanym logo Marwela – warto przeczekać napisy końcowe 🙂